Twórczość Marii Zientary-Malewskiej
Ks. Jacek Jezierski\nLekcja języka polskiego oraz zapis katechezy
\nW poezji Malewskiej zaznaczają się bardzo wyraźnie dwa wątki: patriotyczny i religijny.(...) Wiersze Marii Zientary opisują urodę Warmii, obyczaje i polskie tradycje, a także kościelne zwyczaje jej mieszkańców. Jest to poezja wrażliwa na ludzką biedę, na niesprawiedliwość i krzywdę, choć nie jest to twórczość polityczna. To prawda, że odnajdujemy w niej tendencję, pewien dydaktyzm, jest ona „zaangażowana”, ale jest to zaangażowanie w najlepszym tego słowa znaczeniu. W utworach o charakterze religijnym zaznacza się zgodność z nauką głoszoną przez Kościół oraz chrześcijańska dojrzałość. Nie ma w nich przesady, fałszywej egzaltacji czy pseudomistyki. Są to wiersze bardzo proste i szczere, a jednocześnie bardzo głębokie głębią wiary i autentycznego religijnego uczucia. Poetka chce służyć ludowi, z którego wyrosła. Pomaga mu ocalić własną tożsamość, poprzez którą rozumie zakorzenienie w narodzie polskim i katolickim Kościele. Nie ulega wątpliwości, że poezja Malewskiej w jakimś stopniu formowała i artykułowała świadomość i uczucia ludu, który przegrał plebiscyt, pozostał odcięty od macierzy i skazany na wynarodowienie. Jednocześnie była ona wołaniem o prawa tego ludu. Lekcją jeżyka polskiego oraz zapisem katechezy.
\nz Posłowia do: Maria Zientara-Malewska, Miłość prostego serca. Wiersze religijne. Olsztyn 1985.
\nNie żałuj róży, co więdnie w jesieni,\nNie żałuj liścia, gdy wiatr nim pomiata –\nNa wiosnę świeża róża się rumieni,\nZielony listek w okna twe kołata.\nNie żałuj kłosa, co ścięty usycha\nW wianku z ostróżek powoju kąkolu,\nBo kiedy minie zima smutkiem cicha,\nNowy kłos zboża wyrośnie na polu.\nNie żałuj ptaszka, co strzechę porzuci,\nGotując skrzydła do lotu rozwiane,\nBo z nową wiosną i ptaszek znów wróci\nI śpiewać będzie, póki tchu mu stanie.\nNie żałuj pracy, ni trudu, ni potu,\nOdpoczniesz w grobie, a noc będzie długa.\nNiech twe uczynki z modlitwą się splotą,\nBo w tym dla ciebie podwójna zasługa.\nLecz żałuj godzin bezczynnie spędzonych,\nNie wypełnionych modlitwą lub pracą,\nTych chwil na zawsze dla ciebie straconych,\nBo one nigdy, już nigdy nie wrócą.\nKajków grób\nJak drzewa splecione uściskiem\nCo wiążą z konarów sieć mocną,\nTak Kajka zduchami swych braci,\nTu czeka na wieść wielkanocną.\nNa głazie szarym, co prochom stróżuje,\nWyryto testament poety:\n„Zakwitnij nam mowo jak kwiaty”,\nLecz czyjaś ręka, niestety,\nBezmyślnie wpisała paluchem:\n„Szwab” - słowo jak rana krwawiące.\nAch Kajko, obrońco języka,\nCzy widzisz łzy nasze gorące?...\nZ tomu „Miłość prostego serca”\n
Lasy
\nWędrującego przez Warmię każda ścieżka lub droga prędzej czy później zaprowadzi do lasu.
\nKtóż zdoła opisać urok lasów i borów warmińskich? Drzewa liczące nieraz tysiąc lat stoją przed nami niby potężne, mchem porośnięte kolumny i rozłożystymi koronami zdają się podpierać kopułę świątyni niebieskiej.
\nLasy są wszędzie piękne. To prawda! Ale warmińskie lasy posiadają coś, czego nie znajdziesz nigdzie, ową tajemniczość i zadumę, czasem nawet ponurość, zwłaszcza podczas nadciągającej burzy; to wszystko, co chwyta za serce i zapada w pamięć tak głęboko, że nie zapomnisz nigdy... Nigdy!
\nŚlicznie wyglądają lasy na wiosnę, kiedy budzi się w nich nowe życie! Organy rozszumiałych drzew grają wspaniały hymn zmartwychwstania. Piękne są też lasy w upalne lato, kiedy pachną mocno słodyczą poziomek i malin, macierzanką i tysiącem ziół i kwiatów oraz bursztynowymi kroplami spływającymi po poradlonej korze sosen.
\nAlbo jesienią... Czy widziałeś kiedy las w końcu września czy na początku października? Pierwsze przymrozki pomalowały liście na różne kolory. Od ciemnozielonej ściany świerków, cisów i sosen drzewa liściaste odcinają się kolorami tęczy.
\nNawet zimą las jest piękny, gdy drzewa ocukrzy mróz, a śnieg sprawi im grube czapy; małe świerki wyglądają wtedy jak dziewczynki w bieli.
\nZwyczaje warmińskie
\nCzeladź, pracując ciężko u gbura, cały Boży roczek czekała z utęsknieniem na dzień świętego Marcina. Liczyli dnie jak dzieci przed Gwiazdką. Nareszcie nadszedł upragniony dzień, 11 listopada! Gbur i gburka wstawali raniutko do oprzętu, a parobek i dziewka spali tak długo, dopóki ich nie zawołano na śniadanie. Gburka usmażyła patelnię jajecznicy na szynce albo ze skwarkami, nakroiła sitnego chleba i postawiła dzban gorącego mleka na stół. (...) Po śniadaniu rozliczano się z myta, po czym parobek i dziewka pakowali do kufra odzież, ładowali na wóz to, co otrzymali w naturze, i odjeżdżali do domu rodziców. Służba miała trzy dni urlopu. W tym czasie robiono zakupy, wypoczywano i bawiono się, tańcząc do rana. Urlop mijał bardzo szybko i trzeba była wracać do pracy, często do tego samego gbura, jeśli ten obchodził się dobrze ze służbą. Na ogół stosunek gbura do czeladzi był dobry, a często nawet patriarchalny. Na gbura mówiono „faterek”, a na gburkę „materka”. Wszyscy pracowali razem i jedli z jednej miski w izbie czeladnej. Dopiero na kilka lat przed pierwszą wojną światową gbury zaczęli się bogacić, więc zhardzieli i żądali, by im służba mówiła „pan” i „pani”. Częściej jednak czeladnicy mówili im „wy” – jak wszystkim starszym osobom na Warmii – co było wyrazem szacunku.
\nFragment książki „Warmio moja miła”
\nWystarczy być
\nWiersz Marii Zientary-Malewskiej „Odpowiedź” jest pochwałą i wywyższeniem piękna Warmii. Poetka opisuje niezwykłą moc drzemiącą w przyrodzie jej ojczystego regionu. Warmia staje się piękną dziewczyna, dla której poetka pragnie upleść wianek. Mała ojczyzna nadaje sens życiu poetki, dla niej wyraża gotowość stania na straży polskiej mowy i polskojczyźnie.
\nopublikowano: 2010-01-03, © Dyrekcja,